środa, 11 lipca 2012

a jej usta jak malinka.


Co moze byc lepszego od pojscia na swoja dzialke i nazbierania z krzewow wlasnych dorodnych owocow.?
BA.!!! te wlasnie owoce wykorzystane do deseru - do tego deser zrobic samemu. ;))
a dzis.?




PAVLOVA Z MALINAMI


SKLADNIKI:
- 6 białek
- 300 g mialkiego cukru
- 1 lyzeczka maki ziemniaczanej
- lyzeczka bialego octu
- 400 ml slodkiej smietanki
- szklanka malin 

WYKONANIE:
1. Bialka ubic na sztywną piane. Nastepnie ciagle ubijajac po jednej lyzce dodawac cukier. 
2. Na koniec dodac make i ocet. 
3. Na blasze wylozonej papierem do pieczenia uformowac z masy nieduzy okrag [ok.22 cm] lekko splaszczajac wierzch.
4. Przez pierwsze 5 minut piec w 180 st. C [bez termoobiegu], nastepnie zmniejszyc temp. do 150 st. C i piec jeszcze ok. 1 h i 15 minut.
5. Po upieczeniu nalezy suszyc beze ok. 30 min w uchylonym piekarniku. Pozniej wylozyc beze na paterze do gory nogami.
6. Ubic smietanke [bez cukru.!] po czym nalozyc ja na beze. Zostawic ciasto na jakies 30 min. [co nie jest konieczne, ale wskazane] 
7. Udekorowac povlova malinami.


Smietanke ubijamy bez cukru, poniewaz sama beza jest slodka, wiec dodatkowy cukier jest zbedny, a smak smietany spowoduje, ze ciasto nie bedzie za slodkie ;)





 malinowe czeeeeeeesc.!!! =)

piątek, 6 lipca 2012

h e a v e n

Pewnego dnia, kiedy Janek obudzil sie z radosnym okiem, na niebie swiecilo slonce, a ptaki szczesliwie swiergotaly okazalo sie, ze mamy tajna misje do wypelnienia. Uzbrojeni po pachy w niezbednik 'nadszedl czas przebrac moja dupke' ;) z usmiechem na ustach ruszylismy w miasto. Wpierw trasa do pokonania autobusem nastepnie dlugo, dlugo tramwajem, az w koncu trafilismy na Dworzec Glowny PKP w gdansku =)
Chwila czasu, wiec uskutecznilismy spacerek, rossman i cierpliwie czekalismy.
mission accomplished - Dorota odebrana.!!!! ;D

Korzystajac z tego, ze czekanie na siostre [az skonczy prace] mialo trwac dluzej, gawedzac sobie wciaz i wciaz wybralismy sie w trojke wpierw na poszukiwania pasty do zebow z 'ziaji', a pozniej na kawe - jak wiadomo kawy nie pijam, moim glownym zamierzeniem byla mozliwosc nakarmienia Janiuli, a przy okazji skosztowanie jakiegos ciacha, ale kiedy dotarlismy do COFFEE HEAVEN zostalam umiejetnie skuszona do wyboru kahlua caramocha - espresso, kahlua, karmel, spienione mleko i bita smietana =) Dora nie chciala niczego do podjedzenia, wiec ja wybralam sobie dodatkowo kanapke ze szpinakiem i nie pamietam z czym jeszcze, oczywiscie na cieplo ;)


Na gdanskim starym miescie Coffee Heaven miesci sie w CH MADISON. Co do miejsca, jest tam milo, przytulnie, tak cieplo nawet bym mogla powiedziec i obsluga pomocna, jednak ceny tam sa kosmiczne. Szybko zapomnialam o tym kiedy sprobowalam kawy =) bylaaaa po prostu pyszna, sama kanapka tez zacna, ale nie za bardzo odpowiadaja mi miejsca, gdzie odbiera sie zamowienie po jego uprzednim wykrzyczeniu na sale i samodzielnemu udaniu sie po nie. Dla mnie jest to duzym minusem, ale czego mam wymagac od kawiarni z glownym nastawieniem serwowania kawy na wynos.??

Jak to ja o aparacie przypomnialam sobie juz po zjedzeniu kanapki i rozbeltaniu kawy. Jednak cos tam mam ;)








A BUNKIER ZES WIDZIAL.!!??

W dalszej czesci spaceru, gdzie siostra juz nam towarzyszyla, przez przypadek na Olejarnej znalezlismy to:



Niestety o samym miejscu nic powiedziec nie moge, szukalam jakichkolwiek informacji w internecie, ale tez ciezko. Mam zamiar sie z czasem tam wybrac. Wie ktos moze cos wiecej o tym klubie.? =)




a-hoj dobrzy ludzie.! ;)



czwartek, 5 lipca 2012

brokul tez smaczny byc moze =)

Dzisiaj przed poludniem na kawe przyjechal do nas przyjaciel siostry - Pawel. Strasznie fajny gosc =)
Wszedl i mowi 'za kazdym razem jak do was przyjezdzam to ty gotujesz', no coz poczac.? =) Lubie to bardzo i kiedy mam ogromna chec, wrecz potrzebe gotowania wszystko wychodzi mi prze-smacznie bez wiekszego wysilku.

Obiad przyrzadzilam dzis wczesniej, bo ze wzgledu na dzisiejsze plany, wczesniej zjesc go bylo trzeba. Jednak znajdujac chwilke szybko mowie co i jak ;))




BROKULOWA KREM Z KLUSKAMI NA PARZE

SKLADNIKI:
- 1 duzy brokul
- 1 sredniej wielkosci marchewka
- 2 sredniej wielkosci ziemniaki
- 1 sredniej wielkosci cebula
- zabek czosnku
- 1 litr wody
- jogurt naturalny
- oliwa z oliwek
- sol, pieprz

- kluski do gotowania na parze
- parmezan do posypania

WYKONANIE:
1. Ziemniaki, marchewke i cebule drobno kroimy i wraz z szatkowanym czosnkiem podsmazamy na patelni, na ktorej uprzednio rozgrzalismy oliwe. Ok 15min.
2. Przekladamy to do garnka. Dodajemy rozdrobniony na male rozyczki brokul, po czym zalewamy to wszystko przygotowana woda. Lekko solimy.
3. Gotujemy wszystko pod przykryciem, az warzywa beda miekkie, tj ok 30min.
4. Ugotowane warzywa odstawiamy z palnika i blendujemy na krem. Doprawiamy sola i pieprzem.
5. Gotujemy kluchy na parze. Po wyciagnieciu posypujemy je parmezanem.
6. Zupe-krem nalewamy do misek i polewamy jogurtem.

SMACZNEGO.!!! ;D




środa, 4 lipca 2012

a w czerwcu lubie....

Z lekkim opoznieniem, ale.... ;))) korzystam z tego, ze pogoda sie zepsula, mimo to ciagle zbieram swiezy material, aby moc sie z nim z Wami podzielic.


  • marilyn monroe - mimo Jej zyciowych zawirowan uwazam, ze aktorka byla bardzo dobra. W czerwcu obejrzalam jeszcze raz wszystko dokladnie i bardzo mnie zafascynowala ;) Jej styl, wyglad, a nawet zachowania miala pocieszne. WCALE nie dziwi mnie to, ze wielu mezczyzn dostalo bzika na Jej punkcie.


  • bicykla - no przeciez.! ;) od dziecka lubilam jezdzic na rowerze. Teraz zbieram fundusz na moj wymarzony, jednak ten, ktory mam sluzy mi juz ho ho czasu i sprawny jest nadal. Poza tym plusami rowera sa EKOLOGIA, dobre samopoczucie dzieki ruchowi jak i wysilkowi oraz.??? DOBRA FIGURA.!!!!! ha ha.! ;D


  • czytanie - czytam wciaz i wciaz jednak czerwiec jest szczegolnie w czytaniu moj ulubiony, bo chyba dobre ksiazki w reku mialam ;))


  • jahska - ULUBIONE NAJWAZNIEJSZE.! skonczyl rok, zaczal CHODZIC, jest bystry, radosny, pocieszny, niczego sie nie boi - no to mnie akurat z leksza przeraza, ze taki kamikaze, ale po kims to musi miec ;D




AKTYWNI STANCIE SIE =)))
jesli chcielibyscie miec lepszy dostep do informacji co sie tutaj dzieje
czy nowe jest juz cos i posiadac rowniez inne zrodlo blogowych wiadomosci 
zapraszam tu -> LUBIE TO.! KLIK ;D  
facebook'owa strona calkowicie kompatybilna z blogiem ;)








piątek, 15 czerwca 2012

maseczka aspirynowa.

Obiecalam przepis na ta maseczke juz ho ho czasu i teraz wlasnie mam dobry czas, aby w koncu moja obietnice spelnic ;)

Osobiscie stosuje ja od okolo roku, wczesniej bylam bardziej zmotywowana, aby regularnie ja aplikowac na twarz, od jakiegos czasu robie to niestety okazjonalnie. Mimo to uwazam, ze dziala rewelacyjnie i moge ja smialo polecic =)

Maseczka aspirynowa jest szczegolnie pomocna dla cery tlustej, mieszanej, tradzikowej jednak nie zawadzi jej uzywac tym, ktorzy maja rowniez inny rodzaj cery =) Aspiryna jest to kwas acetylosalicylowy zaliczany do kwasow BHA, co oznacza, ze nadaje sie tez doskonale do cery wrazliwej oraz naczynkowej. Maseczka dziala antybakteryjnie i lojotokowo, zmiekcza, oczyszcza i rozjasnia skore. Rowniez zamyka pory, wiec jak narazie same plusy ;)) 

Juz po jej pierwszym zastosowaniu skora jest gladka i przyjemna w dotyku, jednak na bardziej zadowalajace efekty trzeba troche odczekac. Najlepiej jest ja stosowac regularnie raz badz dwa razy w tygodniu - ja to zawsze robilam raz w tygodniu.



Co jest potrzebne, aby ja przygotowac.?


- aspiryna - zwykla w tabletkach [nie musujaca.!!!].

- jogurt naturalny - dowolny

- woda - jak to u mnie, mineralna

- kieliszek, lyzeczka, kubek do wymieszania


Do kieliszka wrzucamy cztery tabletki aspiryny.


Nastepnie do kieliszka dolewamy odrobine wody, aby ta aspiryne spulchnic. Wtedy bedzie nam ja latwiej wymieszac. To wyglada w ten sposob, wody dodajemy doslownie kilka kropel.


Nastepnie do tego dorzucamy lyzeczke jogurtu naturalnego. Ja to zawsze wszystko robie w kieliszku, dzisiaj jednak pokaze wam jak gotowa maseczka wyglada w kubku, poniewaz robilam podwojna porcje i ta nie zmiescilaby mi sie w tak malym naczynku. Po dodaniu jogurtu oczywiscie dokladnie mieszamy. Maseczka ma konsystencje pol-plynna.
GOTOWE.!!!



Nakladamy ja na twarz na 20 minut, az jogurt zaschnie. Wtedy mozna odczuc delikatne sciagniecie. Nastepnie ja zmywamy woda, mozna to robic okreznymi ruchami, poniewaz aspiryna jest lekko piaskowa i daje nam to dodatkowy efekt peelingu. Oczywiscie jesli mamy cere naczynkowa to opuszczamy ten peeling'ujacy punkt. =)
Po zastosowaniu maseczki nakladamy krem, ktory aktualnie uzywamy. Ja polecam ja robic na noc, bo jak to bywa twarz po takim zabiegu moze byc lekko czerwona.


WAZNE.!!!! Stosujac ta maseczke najlepiej jest uzywac kremow w filtrem.



Jesli macie jakies pytania, badz sugestie to nie krepujcie sie je do mnie kierowac =))



poniedziałek, 11 czerwca 2012

chroniczny brak czasu. there and back again.

matko na niebie.! ile mnie tutaj czasu nie bylo... niestety nie mam go wcale. 
postaram sie poprawic i zawsze choc chwilke moc poswiecic sie tutaj, jednak moj syn absorbuje mnie cala. 
do tego wydarzenia z ostatnich dwoch tygodni nie pozwalaja mi myslec o niczym innym jak o walce o przetrwanie ;) 

jednak na bierzaco fotograficznie upamietniam wszystko i zobaczycie, wroce posiadajac multum nowych informacji ;) 
tak na zachete.? maseczka aspirynowa, masa cukrowa do domowej depilacji ;) informacje na temat wiecznie pieknych, mlodych i jedrnych piersi ;)) hehe 
oczywiscie z kulinariow tez sie cos pojawi =) moja opinia o gdanskim 'coffee heaven', recenzja niedawno zakupionego balsamu z Yves Rocher oraz wiesci jak to sie bez miesa trzymam =) Ide w najblizszym czasie zrobic sobie wyniki, aby dowiedziec sie czy to, ze sie dobrze czuje bez miesa odzwierciedla sie tez w dobrej kondycji mego organizmu.



a w ramach 'przeprosin' [?] kilka zdjec z ostatniego pobytu z Jankiem na placu zabaw, gdzie pierwszy raz ze slizgawki korzystal oraz WYKORZYSTAL do cna mojego Misiaka =))









piątek, 18 maja 2012

od szpinaku rosna cycki. =)

Nooo nie, nie rosna ;D
ale jest fest zdrowy i przeeeeepyszny.!!! Dlatego dzisiaj kolejna opcja obiadowa z nim w roli glownej =))



PENNE Z CUKINIA, SZPINAKIEM I POMIDORAMI

SKLADNIKI:
- 1 mala cukinia [ok 250g]
- 3 zabki czosnku
- 160g makaronu [penne]
- 2 lyzki oliwy z oliwek
- 2 sredniej wielkosci pomidory
- 2 duze garsci szpinaku [jesli szpinak mrozony to polowa opakowania]
- 60g startego parmezanu
- sol i swiezo zmielony pieprz

WYKONANIE:
1. Makaron gotujemy al dente.
2. Cukinie myjemy i kroimy w plastry ok 4cm szerokosci i grubosci ok 1cm. Czosnek gnieciemy nozem i drobno kroimy.
3. Na patelni do grillowania, grillujemy cukinie z czosnkiem. Grillowac szybko na duzym ogniu, ok 3-4min. [jesli nie jestesmy w posiadaniu takiej patelni uzywamy zwyklej mocno nagrzanej i bez oleju, czy oliwy]
4. Pomidory parzymy i kroimy w drobna kostke.
5. Jesli szpinak jest swiezy to dodajemy go do gotujacego sie makaronu ok 5min przed odcedzeniem, jesli jest mrozony to wyciagamy go po prostu wczesniej do rozmrozenia i odcedzamy na urszlaku z malymi oczkami.
6. Makaron odcedzamy, a do garnka, ktory nadal stawiamy na wolnym ogniu, wlewamy oliwe. Wsypujemy pomidory i parmezan. Mieszamy.
7. Dodajemy cukinie z czosnkiem. I dalej mieszamy ;) [przed dodaniem cukinie mozna lekko posolic]
8. Do tego dodajemy szpinak, makaron. 
9. Dodajemy sol i pieprz do smaku. Mieszamy wszystko razem.

Podajac na talerzu porcje mozna dodatkowo posypac parmezanem =))


SMACZNEGO.!!!  =D




czwartek, 17 maja 2012

a w maju lubie...


  • 'cokolwiek myslisz - pomysl odwrotnie' - czytac te ksiazke. Paul Arden nie zaszalal z nia za bardzo, umiescil w niej duzo stwierdzen, jeszcze wiecej zdjec i multum podziekowan za wspolprace przy niej na koncu. Ale mnie, tak szczerze, niektore stwierdzenia z tej ksiazki motywuja do innego dzialania. Popycha mnie.


  • 108 koralikow a.k.a. 'malla' - cos w rodzaju tybetanskiego rozanca do odmawiania mantry. Ta, ktora ja odmawiam jest mantra wspolczucia zarazem oczyszczenia. Przynajmniej raz dziennie - zawsze kiedy znajde mozliwosc. Daje mi to dodatkowy wewnetrzny spokoj.


  • niebieski lakier - duzo ich mam, paleta barw tez roznorodna bardzo, a jednak ten w maju przypadl mi szczegolnie.


  • azurkowe high heels - na codzien nie chodze w obcasach, ale te zaczarowaly mnie juz na wystawie sklepowej. Akurat byla wyprzedaz w sklepie Badura, wiec pomyslalam, ze chyba czas nadszedl, aby czasem dopelnic moj wyglad wlasnie nimi.


  • pic wode - duuuuuzo wody. Ale kiedy jestem w domu to tylko z lodem i cytryna. Poza domem z butelki, ale zawsze pamietajac, aby wszystkie butelki przed wyrzuceniem zgniatac ;)



A Ty w maju lubisz...?






wtorek, 15 maja 2012

pod znakiem zakupow. [kosmetyczne]

Z racji, iz ostatnio pozbylam sie kilku produktow, a zamienniki okazaly sie nie do konca trafne udalam sie na kosmetyczne zakupy. Oczywiscie chodzi o kosmetyki pielegnacyjne.

Pierwszym miejscem, gdzie sie udalam bylo moje ulubione Yves Rocher. Maly do tego komentarz, tak wiem, ze Yves Rocher ostatnio probuje wejsc na rynek chinski i wiem, ze konsekwencja tego jest to, ze musza testowac swoje produkty na zwierzetach.
Nooo jesli nie wiecie to w chinach jest taki wymog, ze wszystkie kosmetyki, deterygenty i wszystko co mozliwe ma byc wpierw testowane na zwierzetach zanim zaczna uzywac tego ludzie. Co do YR nie ma nigdzie jeszcze takiej informacji, ze oni zaczeli te testy przeprowadzac, w zwiazku z tym, bo mozliwe, ze jest opcja obejscia tego nakazu, dopoki sie nie dowiem na 100%, ze zaczeli testowac nadal znajduje sie na mojej liscie wolnych kosmetykow.

A teraz wracajac do zakupow - jak juz wczesniej wspominalam zachodzac do YR zawsze wyjdzie sie z promocja. Nigdy nie jest tak, ze sie placi pelna cene za zakupy. A teraz w maju maja promocje '2 w cenie 1'. Wykorzystujac to skusilam sie na balsam do ciala z serii EXPERT REPARATION.


Jest to balsam odbudowujacy do skory bardzo suchej, zawiera maslo karite, mangiferyne, olejek z rzepaku i oczywiscie w 100% roslinna gliceryne. Sloiczek ma pojemnosc 150ml i za to trzeba zaplacic ok 50zl, aczkolwiek jak wspomnialam dzieki majowej promocji YR za ta cene otrzymalam dwa sloiczki. Pachnie po prostu tak, ze przyjemnoscia jest samo nakladanie tego balsamu. Na szczescie zapach nie utrzymuje sie w takim stopniu intensywnosci dlugo, nie oznacza jednak, ze nie zostaje w ogole. Skora lekko pachnie, co dla mnie jest plusem, poniewaz uzywam swojego zapachu i nie chcialabym, aby mieszal mi sie z czymkolwiek innym co stosuje. Jezeli chodzi o konsystencje jest bardzo gesty, a to dlatego, ze ma mocne stezenie tego masla karite. Efekt po zastosowaniu.? Tak tak tak tak tak - moja skora ten balsam chlonela, juz po pierwszym razie jest ona nawilzona, przyjemna w dotyku, uzylam go po wczorajszej kapieli, na noc, a do tej pory skora jest bardzo fajnie nawilzona. 
Nie ma zadnej tlustej powloki na skorze.!!! 
Ten balsam naprawde nawilza, a nie natluszcza. 
Jest jeszcze lzejsza wersja tego kosmetyku, mleczko. Automatycznie jest tansze, mialam wlasnie zamiar wziac te mleczko, ale po kalkulacji i po otrzymaniu informacji jak dziala balsam, zdecydowalam sie jednak na to drugie. Niestety chyba wiecej nie zakupie tego balsamu, bo jak dla mnie za jeden 150ml sloik placic ok 50 zl to jest duzo. Ale skoro jest promocja to warto skorzystac ;))




Nastepne na co sie skusilam w YR to zel myjacy do twarzy. Jak wiecie VICHY juz nie stosuje, chcialam w zamian uzywac zwyklego szarego mydla, ale moja skora kompletnie nie byla z nim kompatybilna. Po umyciu twarzy mydlem bylo uczucie sciagniecia, skora byla strasznie wysuszona, zatem musialam jednak cos zakupic.
Zel jest z serii PURE SYSTEM, gleboko oczyszczajacy do skory mieszanej i tlustej z tendencja do tradziku [niestety mimo wieku, nadal sie z tym borykam]. Zawiera wyciag z miazszu aloesu [oczywiscie z ekologicznych upraw], wyciag z tarczycy i puder z pestek moreli, dzieki ktorym zel jest lekko peelingujacy. Pojemnosc 125ml, koszt 29zl. 
Co moge powiedziec po zastosowaniu.? Uzylam go dopiero wczoraj wieczorem i dzisiaj rano, ale podoba mi sie. Skora jest wygladzona, czuc jak jest oczyszczona, nie wysusza, nie ma efektu sciagania skory. Pachnie przyjemnie. Jesli faktycznie sprawdzi sie po dluzszym stosowaniu to mysle, ze do niego jeszcze wroce. =)


a na koniec - weganski kasek.! 


Plyn do kapieli ORIGINAL SOURCE zakupiony w ROSSMAN'ie. Kosztowal ok 10zl. Kupilam, akurat mango z macadamia, ale jest spory wybor zapachow. Wybralam ten, bo jest malo intensywny, a jesli o srodki myjace do ciala chodzi to takie wlasnie wole. ;) Mimo, iz SLS wysoko na skladzie skora nie jest napieta, ani tez wysuszona, moze jest to efektem tego, ze ten plyn zawiera rowniez olejki. [?] Nie wiem, ale jak za ta cene cos takiego na pewno bede do tego wracac. 
NAJWAZNIEJSZE.!!!!! Plyn nie jest testowany na zwierzetach i jest WEGANSKI =D Naprawde, gorrrraco polecam skorzystac jesli macie dostep do ROSSMAN'a.

Jak dla mnie bomba.!!! ;D






o moja milosci - arbuzie.!


Arbuz - no niby sklada sie w wiekszosci z wody, a mimo to jest taaaaaaki pyszny. Soczysty, gaszacy pragnienie. A do tego jest zdrowym owocem. 

Uwielbiam arbuzy.!!! W okresie wiosenno-letnim kroluja w moim jadlospisie =) Dlatego dzisiejsze sniadanie wlasnie skladalo sie m.in. z arbuza. A oto i one =)



SNIADANIOWY ARBUZ - to danie sklada sie: z arbuza pokropionego octem winnym o smaku truskawkowym i posypanym tartym parmezanem, a do tego ziolowa mozzarella.



arbuzowe czeeesc.!!! =)

sobota, 12 maja 2012

and the winner is...!? =))

Kosmetyki, ktore chcialam oddac i wspominalam o tym tutaj KLIK otrzymuje Karolina ;)







Teraz na tydzien wyjezdzamy, 
w trakcie tego wyjazdu na pewno bede sie odzywac, 
dzielac sie z Wami dobrymi rzeczami.

a-hoj.! ;D

środa, 9 maja 2012

zielone na obiad to.!? SZPINAK.!!!

Dzisiaj daje Wam pyszny przepis na obiad ;))




MAKARON W SOSIE SZPINAKOWO - SMIETANOWYM

SKLADNIKI:
- ok. 4-5 kostek mrozonego szpinaku
- paczka pelnoziarnistego makaronu
- pol lampki bialego wina
- smietanka do zup i sosow [1,5 tudziez 2 filizanki]
- 3 zabki czosnku
- 1 ser plesniowy
- starta galka muszkatalowa
- sol, swiezo zmielony pieprz, oliwa z oliwek

WYKONANIE:
1. Makaron ugotowac w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy.
2. W rondelku podsmazyc na oliwe szpinak z czosnkiem.
3. Dodawac stopniowo do szpinaku smietanke. Mieszamy.
4. Powoli dolewamy wino. Nadal mieszamy. ;)
5. Kroimy ser w kostke i wrzucamy do sosu ciagle mieszajac.
6. Do sosu dodajemy sol, pieprz i galke.
7. Makaron odcedzamy i wrzucamy do garnka, w ktorym go gotowalismy.
8. Makaron zalewamy sosem i jeszcze chwile trzymamy na wolnym ogniu ciagle mieszajac.

Danie jest gotowe kiedy sos calkowicie 'oblepi' makaron ;)) Oczywiscie makaron na talerzu mozna jeszcze obsypac startym plesniowym serem, badz parmezanem =)


SMACZNEGO.!!!


a tak poza tym wszystkim.... ;))










Zasada wedlug, ktorej funkcjonuje juz od wielu wielu lat brzmi 
'trzeba ludziom wiecej dawac, niz brac, aby nikomu dluznym nie pozostac'.

Niestety jak to czasem bywa nie zawsze wychodzi mi to dobrze, ludzie czasem nie doceniaja co ode mnie dostaja. Malo tego, zle sie do mnie zabieraja. Staram sie wyzbyc zlosci do innych, choc na pierwszy rzut oka moze tego nie widac ze wzgledu na moja impulsywnosc. Ale ciagle wierze w ludzi, wierze w ich dobro, niezaleznie od tego kim sa. Czy europejczyk, azjata, afroamerykanin - kazdy w sobie ma dobro, tylko niektorzy maja je uspione, gdzies wewnatrz siebie. Trzeba je umiejetnie rozbudzic.



Wczoraj zakupilam moje ulubione 'Wysokie Obcasy' i zaczytalam sie w artykule o Clarissie Pinkoli Estes. Dzisiaj juz w slusznym wieku przysadzista meksykanka, ktora krolowala na liscie bestsellerow 'New York Timesa' przez trzy lata. Jej ksiazka 'Biegnaca z wilkami' zostala przetlumaczona na 28 jezykow. I tak wlasnie zaczytujac sie w tym, gdzie byly oczywiscie przetoczone cytaty z owej ksiazki i relacje ludzi, ktorzy te ksiazke przeczytalo, zadalam sobie pytanie: 'do jasnej anielki.! czemu ja jej jeszcze nie przeczytalam.?' 
i tutaj wlasnie dobra dla mnie rzecz ;) z racji tego, ze niedlugo mam urodziny, a siostra pytala mnie co chcialabym dostac, wyslalam Jej wiadomosc [nie skonczywszy jeszcze artykulu nawet ;)], ze wlasnie chcialabym ta 'biegnaca z wilkami' przeczytac. Siostra na to, ze nie ma problemu, prezent mamy z glowy =) Na pewno, kiedy to zrobie powiem, czy faktycznie moj zapal, aby ja miec byl sluszny.


Nastepna rzecza jaka wyczytalam to byla informacja, ze Katarzyna Kwiatkowska [Szczuka, Janda i Doda z Szymon Majewski Show] jest ateistka. Rzecz moze malo istotna. Ogolnie rozchodzilo sie o to, ze osoby publiczne okreslaly jak powinno brzmiec XI przykazanie. I wlasnie Kwiatkowska stwierdzila 'zyj tak, zeby dekalog nie byl potrzebny', wspominala o rozmowie ze swoja babcia, ktora powiedziala Jej kiedys, ze religia jest potrzebna, bo jest hamulcem dla zlych ludzi, bo przeciez jesli zrobisz cos zle za tym idzie od razu to, ze teraz juz na pewno po smierci cie spotka jakas kara. Poza tym twierdzi, ze miedzy ludzmi jest taka cicha udawana umowa, na zasadzie: ksieza i zakonnice na religii udaja, ze sa przekonani o istnieniu Boga, a my im wierzymy. Przeciez prawie kazdy choc raz mial pewne watpliwosci istnienia. Zaczelam nad tym rozmyslac i moze rzeczywiscie kobieta ma racje. Ale czy nie przestrzegajac dekalogu, a mimo to byc nadal dobrym czlowiekiem oznacza, ze jest sie tak do konca ateista.? Bo w sumie z tym co mowi Katarzyna Kwiatkowska pewnie wiele osob mogloby sie utozsamiac.

Ale jesli chodzi o mnie, ja wole wierzyc w czlowieka. Mimo, ze ludzie bladza, bo wydaje mi sie, ze robia to chyba ze strachu przed swoimi slabosciami. Nalezy sie udoskonalac wewnetrznie, wciaz i wciaz... dazac do bycia dobrym, ale nie dlatego, ze jest taki nakaz, a dlatego, ze czlowiek wolny sam instynktownie powienien wiedziec, ze noz sluzy do krojenia chleba, a nie zabijania innych ludzi.






ha en fin dag.!

niedziela, 6 maja 2012

zawsze piekna ona.

A dzisiaj z racji tego, ze poniedzialek znow cos z serii 'GIRL-POWER'. Chce Wam pokazac, ze kobieta zawsze moze byc piekna. A to jak sie starzejesz zalezy tylko i wylacznie od Ciebie ;) bo to ile masz lat, zalezy od tego na ile sie czujesz. Malo tego z wiekiem coraz bardziej czlowiek zaczyna siebie akceptowac, nabiera dystansu i zwalnia, widzi wszystko z innej perspektywy, inne rzeczy staja sie wazne. Najwiekszym dowodem wlasnie tej samo-akceptacji jest to jak bedziesz zyc =)

Na szczescie niektorzy maja to juz dzis ;) ale wydaje mi sie, ze powodem tego jest odnalezienie wewnetrznego ja.











Wszystkie fotografie sa wziete z bloga poswieconego wlasnie kobietom z wielka moca ;)) ADVANCED  wiecej znajdziecie wlasnie tam. Wszystkie sa piekne i zyja pelna piersia ;D odnajduje sie tam wysmienicie i jestem pewna tego, ze bedac kobieta 50+ bede dazyc, aby byc jedna z nic ;D



kosmetyczneODDAM.! =)

Jak we wczesniejszym poscie wspomnialam, jestem w stanie oddac kosmetyki, ktore zalegaja moje polki. Oczywiscie oddaje je darmowo ;) Powod.? Idac moim nowym postanowieniem zyciowym niestety nie bede korzystac z produktow firm, ktore testuja na zwierzetach. Ale wiem... ze na pewno komus moga sie jeszcze przydac =)

Na szczescie okazalo sie, ze jesli chodzi o moje kosmetyki, ktore stosuje, to nie mam ich wiele do 'pozbycia sie' z listy ;) Niektore udaje mi sie skutecznie konczyc w ramach projektu DENKO. Wszystkie rzeczy, ktore oddaje nadal sa w terminie waznosci.


1. zel do mycia twarzy VICHY NORMADERM - jest go troche ponad polowe.
2. ekspresowa odzywka regeneracyjna w spray'u do wlosow 
farbowanych, pasemek z firmy GLISS KUR - jest 2/3 butelki
3. mleczko do demakijazu GARNIER SKIN NATURALS - polowa opakowania
4. mydlo BAMBINO - 4sztuki
 5. bronzer z serii NATURAL BRONZER+NATURAL MINERALS z firmy RIMMEL
nr025 sun glow - sloneczko nawet nie jest starte, uzylam go kilka razy



Powiem szczerze, ze najlepiej oddalabym je w pakiecie, wiec jesli ktos mialby chec jeszcze je wykorzystac to zostawiajcie swoje maile w komentarzach, a ja w przyszla sobote zrobie losowanie [jesli bedzie chetnych wiecej, niz jedna osoba ;) ]. 





Utwor, ktory dzisiaj jest ze mna:



a-hoj.! =)

nowa droga z koktajlem bananowym na start.

Juz od dlugiego czasu nosilam sie z tym zamiarem, ale powiem szczerze, ze balam sie strasznie tej zmiany. Obawialam sie konsekwencji zdrowotnych za tym niosacych, ze moze zle sie do tego zabiore i moj organizm nie bedzie w stanie normalnie funkcjonowac. Ale postanowione.! Chce z mojej diety wyeliminowac mieso


Wegetarianizm eliminuje spozywanie miesa, ale to nieprawda, ze zabraknie nam potrzebnych skladnikow dla organizmu, ktore sa niezbedne do normalnego zycia. A to dlatego, ze odejmujesz z diety niektore rzeczy, a w zamian za to dokladasz nowe. 


Skad takie postanowienie.? Glowna przyczyna jest to co sie robi zwierzetom, jestesmy na ziemi na rownych prawach, a to my ludzie uwazamy, ze nasza pozycja pozwala na zawlaszczanie sobie wszystkiego i traktowanie innych istot jak przedmioty. 
Tej nocy dla wzmocnienia mojego postanowienia obejrzalam ten film EARTHLINGS [ZIEMIANIE], w calosci jest dostepny na YT. Uswiadamia on w jaki sposob ludzie stali sie potworami dla innych istot. Pokazuje co sie robi ze zwierzetami dla naszych zachcianek, dla naszych tak naprawde WYIMAGINOWANYCH potrzeb. 


Bo wybiega to poza podstawowe potrzeby zyciowe. Ludzie w tym filmie sa przedstawieni jako nazisci, a traktowanie zwierzat porownane jest do holocaustu. Zgadzam sie z tym calkowicie.!!!! 


Troche poczytalam, pozamawialam ksiazki na ten temat, odbylam kilka rozmow z osobami, ktore na diecie wegetarianskiej funkcjonuja od dluzszego czasu. Chociaz ja tak naprawde czerwonego miesa nie jadam juz od ho ho czasu. Z mies jadalam do tej pory drob, no i ryby. Wiec jestem na dobrej drodze.






Z tej okazji dzisiaj na sniadanie [z reszta nie po raz pierwszy ;)] szklanka KOKTAJLU BANANOWEGO.




KOKTAJL BANANOWY


SKLADNIKI:
- 2 banany
- szklanka mleka [250ml]
- lyzeczka miodu
- lyzeczka wiorkow kokosowych


PRZYGOTOWANIE:
1. Banany polamac na mniejsze kawalki dodac lyzeczke miodu.
2. Zalewamy szklanka mleka i blendujemy.
3. Dodajemy lyzeczke wiorkow kokosowych i teraz blendujemy na plynna mase, az pojawia sie na powierzchni pecherzyki powietrza.




Banany sa sycace, miod zapewnia wartosc odzywcza, a kokosy [mimo, iz kokosow nie lubie.] tutaj dodaja lekki aromatyczny smaczek. 


Oczywiscie jesli ktos nie pije normalnego mleka moze dodac mleko sojowe. 








W zwiazku z tym, ze chce isc w mysl cruelty-free bede oddawac kosmetyki, ktore sa wbrew mnie. Oddam za darmo, ale o tym wiecej w nastepnym poscie.

piątek, 4 maja 2012

nadmorski slodki deptak w ogrodku.

Za kazdym razem kiedy je jem w glowie mam tlum ludzi mnie mijajacych. Dzieci, ktorym sie swieca oczka na sam ich widok. I zapach nadmorskiego powietrza przesyconego zielona woda. Gofry, bo o nich mowa kojarza mi sie rowniez z dziecinstwem. Pamietam jak moja siostra je robila, a ja siedzialam obok Niej na taborecie i przygladalam sie jak w gofrownicy te male, smaczne cud-enka rosna ;) 

Az w koncu doroslam i stalam sie domowym specem od robienia gofrow, aby po upieczeniu nie wiotczaly, byly zawsze chrupiace i nie przywieraly do plyty. Niestety choc przepis zacny to sporo jest pracy z tym, aby byly one wlasnie takie idealne. Ale.... ;) znalazlam nowy przepis, wyprobowalam i noooo =) chocby nie wiem jaka to gofrownica byla zawsze wyjda chrupiace z wierzchu i delikatne w srodku. 

Informacja dodatkowa: zeby gofry dobrze wyrosly i nie przyklejaly sie to gofrownica musi miec min 1000W. Ten nowy przepis pozwala jednak uzyskac dobre wafle juz w 750W.




ZAWSZE CHRUPKIE GOFRY

SKLADNIKI:
- 3 jajka
- 5 lyzek oleju
- 2 szklanki mleka
- 2 szklanki maki pszennej

WYKONANIE:
1. Jajka rozdzielic, bialka ubic ze szczypta soli na sztywna piane.
2. Pozostale skladniki wymieszac razem w misce.
3. Dodac piane do masy i starannie polaczyc, wpuszczajac do powstalej masy duzo powietrza.
4. piec w dobrze rozgrzanej gofrownicy.

Przy dwoch pierwszych partiach dobrze jest nasmarowac plyty gofrownicy niewielka iloscia oleju, pozniej juz to nie bedzie konieczne. Wafle beda same bardzo ladnie odchodzic. 

W tej wersji przepisu nie ma cukru. Ja do mojej poprzedniej opcji cukier dodawalam. Ale naprawde to nie jest konieczne, poniewaz dzieki dodatkom - bitej smietanie z owocami, czy cukru pudru idealnie ten smak sie zrownowazy ;) ale co najfajniejsze w tym skoro w ciescie cukru nie ma, automatycznie te gofry staja sie odrobine mniej kaloryczne. Odrobine, odrobine, ale chociaz to dobre =)




A teraz z okazji, ze dzisiaj padal deszcz i to od rana siarczysty taki, sloneczne zdjecia okolo-majowkowe =))








a przegladajac zdjecia, kompletnie nieswiadoma, ze cos 
takiego znalezc moge, ujrzalam ;)




Zastanawiam sie co zrobic, abyscie sie tutaj bardziej aktywni stali. W sumie to aktywni w ogole. POMOCY.!!!!